Witam po kolejnej długiej przerwie.
Zawsze trudno mi się zabrać za wpisy na moim blogu. Mam świadomość tego, że gdy zacznę, to zajmie mi to cały dzień. Nie twierdzę, że to coś złego ale początek nigdy nie jest łatwy. Tym razem jest to mój pierwszy wpis po powrocie z Barcelony.
Wycieczka do Hiszpanii pomogła mi trochę odpocząć od Irlandzkich chłodów. Pomijając nasze wędrówki po całym mieście, zwiedzanie muzeów, oglądanie dzieł Gaudiego i dziesiątki kilometrów nabite podczas jazdy metrem, udało nam się odnaleźć kilka około mangowych sklepów. Pomijając standardowe odpowiedniki HMV z całą masą pięknych wydań Anime wyłącznie w języku hiszpańskim, natrafiliśmy na sklep z figurkami.
Ninja Game - jest to mały sklepik w okolicach łuku triumfalnego, prowadzony przez Japończyka nie znającego angielskich liczebników, nie mówiąc już o bardziej zaawansowanych formach konwersacji. Na samej wystawie przywitała nas Konata w skali 1/4 w stroju z materiału. Dobry początek, pomyślałem. Samo wnętrze nie wiele większe od mojego pokoju zastawione jest od sufitu po podłogę figurkami. Można by powiedzieć raj.
Niestety nie zupełnie był to raj dla mnie. Większość figurek skupiała się na tematyce "oppai". Wiem, że Japończycy mają kompleks małego biustu, niestety nie jest to mój ulubiony styl.
Wśród dużych figurek, jak można się łatwo domyślić. królowała tam seria Queen's Blade, znana ze sporych gabarytów. Nawet figurki z poza Queen's Blade w większości były "duże".
Mile zaskoczyła mnie figurka z Rosario no Vampire. Nie wybrałem jej z powodu grubawych łydek i dalej twierdzę, że jest to jej spora wada, ale nie spodziewałem się ją zobaczyć w takim sklepie. Poza biuściatymi panienkami w Ninja Game można nabyć Nendoroidy, drobne statuetki z Finala, kilka robotów i sporo ekskluzywnego sprzętu konsolowego z Japonii. Ceny ogólnie nie są tam zbyt wygórowane. Konata kosztowała 130 euro, Gate Opener Alice 88E a Nendoroidy w przedziale 40-50 euro. Sklep jest naprawdę wart polecenia, szczególnie jeżeli pali kogoś zbyt duża ilość gotówki w portfelu.
Tuż za rogiem znajdował się sklep z komiksami. Całkiem spory i dobrze wyposażony w mangi wyłącznie w języku hiszpańskim. Można tam też nabyć stroje na cosplay i kilka bardzo starych, niezbyt ciekawych figurek. Tam też znalazłem figurkę, którą mój znajomy stwierdził że musi mieć i zmusił mnie, żebym mu ją przywiózł z Barcelony. Był to Kamina z Guren Lagann. Nie jest to najidealniejsza figurka w wykonaniu, jednak muszę przyznać, że jest to jedyna figurka Kaminy w tej pozie dostępna na rynku. Gdy już ją przywiozłem, znajomy cieszył się jak dziecko. Dla siebie kupiłem dwa nendoroidy, których nie zamierzam osobno recenzować.
W ostatnim dniu naszej wycieczki udało nam się znaleźć też jedną restaurację Ramen. Nie było ono złe, jednak do tego, które miałem okazję jeść w Londynie nie mogło się umywać.
Ogólne wrażenia z Barcelony mam bardzo pozytywne. Dużo pięknej pogody, kilka ciekawych miejsc, dwie kolejne figurki do kolekcji no i trochę odpoczynku od pracy przy boku mojej dziewczyny.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mikanbox jest blogiem prywatnym, na którym autor wyraża wyłącznie swoje prywatne opinie. Wszelkie opinie wyrażone w komentarzach należą do osób, które je wyraziły i autor bloga nie bierze za nie żadnej odpowiedzialności.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz