Od pewnego czasu Hatsune Miku zyskuje coraz bardziej na popularności. Nawet śpiące najgłębiej pod głazem trolle fandomu zaczynają dostrzegać jej (wszech)obecność. W ciągu zaledwie kilku lat program generujący śpiew doczekał się grubo ponad setki wydanych albumów, dziesiątek teledysków, całej masy internetowych meme, które można zobaczyć na Sankaku Complex czy bezpośrednio na Nico Doudze oraz wszelkiego rodzaju zabawek i przedmiotów kolekcjonerskich z pluszowym porem na czele. Szał związany z Hatsune Miku jest tak wielki, że w tym roku na koncercie Animelo Summer 2009 Miku wystąpiła na żywo (oczywiście na tyle na ile było to możliwe), przed 25,000 widownią. Szczerze mówiąc nie mogę się pozbyć skojarzeń z Sharon Apple z Macross Plus, tyle że dla Sharon piosenki pisała Yoko Kanno.
Gdy wyszła gra "Hatsune Miku: Virtual Diva" na PSP, podchodziłem dość sceptycznie do całej idei. Szczególnie ze względu na to, że cała gra miała być po japońsku i przypuszczałem, że nie dam sobie z nią rady. Gdy jednak znajoma dała mi spróbować, zauważyłem w tym tytule ten magiczny magnetyzm, który ma także Dance Dance Revolution. Zwykła gra rytmiczna z możliwością odblokowywania dodatkowych piosenek, strojów, tapet a nawet wystroju wnętrza domu Miku. Tytuł uznałem za naprawdę warty zakupu, co też uczyniłem. Oczywiście kupując taką grę wziąłem wersję kolekcjonerską z petit nendoroidem Miku.
O nendoroidach pisałem już wielokrotnie. Nie lubię ich. Nie podobają mi się. Cała idea ustawiania póz, zmieniania części ciała, dodawania akcesoriów jest obca moim zainteresowaniom. Przypomina mi to trochę zabawę lalkami, która jest dla mnie równie fascynująca co chodzenie po sklepach z butami. Petit nendoroidy w moim prywatnym doznaniu mają trochę lepiej zachowaną proporcję i nie mają całej masy akcesoriów, które przychodzą zazwyczaj w pudłach z klasycznymi nendoroidami. Oczywiście, nie twierdzę, że są one proporcjonalne. Nie. Nie mają one natomiast aż tak olbrzymich głów i aż tak krótkich nóg.
Miku załączona z grą ma oczywiście standardową jakość Good Smile Company. Mówiąc te słowa wyobrażam sobie tysiące Gashaponów chowające się teraz w jakimś ciemnym kącie. Dobrą cechą Good Smile'a jest to, że bez względu na skalę figurki przykładają oni taką samą wagę do szczegółów. Miku nie ma wyraźnych błędów. Jest jak zwykle bardzo przyzwoicie pomalowana i pasuje standardem części do innych Petitów. W podobnym czasookresie dostałem także Konatę z Lucky Star. Naprawdę nie mogłem się powstrzymać od kupienia tego petita. Konata myśli i zachowuje się jak prawdziwy otaku, dodatkowo jest uzbrojona w sarkazm i fakt bycia dziewczyną, przez co ma niesamowitą siłę przebicia (na tyle mocną, że zmusiłem się do oglądania Lucky Star'a).
Zarówno mała Miku jak i Konata stoją już dumnie na mojej półce i cieszę się, że udało mi się je obie dorwać. Prawdopodobnie Miku będzie niedługo naprawdę trudna do dostania, ze względu na spory popyt jaki wiąże się z jej franchisem, jednak Konatę można ciągle dostać w bardzo niewygórowanych cenach.
Wydawca: Sega/Good Smile Company
Skala: brak
Cena Miku: 95 Euro z grą i przesyłką
Cena Konaty: 25 Euro z przesyłką
0 komentarzy:
Prześlij komentarz